Odkryłam, że mam kilka prac do opublikowania, muszę wziąć się do roboty, uporządkować zdjęcia, i zacząć pisać ;)
Dziś dwa podobne pudełka, każde z niezbyt oryginalnym napisem "home" :D Jedno przeszło metamorfozę (zdjęcia "przed" w dalszej części wpisu), drugie tworzone na surowym drewnie. W tym poście przedstawiam także zdjęcia "w trakcie" - jakie babole wyszły na drewnie i jak je zatuszowałam.
Najpierw pudełeczko "przed" i "po".
Czasem tak jest... zaczynam coś robić i nagle brak mi pomysłu lub okazuje się, że dane zestawienie kolorów /wzorów mi nie odpowiada. Potrafi to być zniechęcające, przyznam szczerze. Kilka różnych "koszmarków" po prostu wylądowało w koszu, a jeśli coś da się uratować / przerobić, to oczywiście przerabiam :) w kolejce czekają kolejne dwa pudła.
I pojemnik numer 2.
I słowo o wykończeniu prac. I wykańczaniu siebie też.
Po bejcowaniu wyszły jakieś plamy, których bejca nie chciała zakryć; podejrzewam, że to fabryczne ślady po kleju. Nie widać ich na surowym drewnie.
Bejcę polakierowałam, następnie dobrałam kilka różnych farb akrylowych i po prostu nałożyłam je na tę plamę. Udało się ją zamaskować całkiem ładnie :) niestety takie plamy wychodzą na różnych drewienkach coraz częściej...
Przy malowaniu pasków i boków farby pojawiły się także na brzegach. Tutaj pomógł cienki pędzelek i trochę farby w kolorze bejcy. Też udało się ładnie zamaskować te defekty.
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych są to pierdoły, może część osób w ogóle nie zwróciłaby uwagi na te detale? Ja je zawsze widzę, mam chyba oczy i mózg specjalnie zaprojektowane, żeby widzieć wszystkie niedoskonałości...
Nie wiem co przyczyniło się (może układ gwiazd w dniu mojego urodzenia, może przypadek, może wydarzenia z dzieciństwa, z których nie zdaję sobie sprawy, albo po prostu geny) do mojego perfekcjonizmu, ale z tego, co zaobserwowałam, jego stężenie w moim charakterze jest całkiem wysokie.
Bywa tak potworny, że kiedyś, gdy coś nie wychodziło tak jak sobie wymyśliłam, powodował u mnie płacz, histerię, skrajnie agresję (naprawdę, nie jest to wyolbrzymienie). Pracuję nad sobą, odpuszczam, uczę się mówić "stop" gdy czuję, że zaczyna być niebezpiecznie. Jestem świadoma, że jeśli pozwolę się ponieść mojego perfekcjonizmowi, doprowadzi mnie to do depresji, psychoterapeuty i długiego wychodzenia z dołka.
Cieszę się z tego, że z tej mojej auto-analizy i pilnowania samej siebie naprawdę coś wychodzi :) i czuję się lepiej niż kilka lat temu.
Poza tym odkryłam, że perfekcjonizm bywa przydatny - jeśli się go umiejętnie kontroluje i dawkuje ;)
Piękne!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCudowne!
OdpowiedzUsuńWszystko wykończone na cacy Justynko. Efekt końcowy mega. Sama często tak mam, że nie mogę zabrać się do pracy bo weny nie czuję, lub coś mi nie pasuje. I nagle bingo... mam to...
OdpowiedzUsuńPodziwiam po prostu! Pięknie dobrlaś i motywy, i kolory.Wszystko pasuje i tworzy wspaniałą całość! Pozdrawiam 😊
OdpowiedzUsuńte pudełka są prześliczne, wykończone idealnie, podziwiam:)
OdpowiedzUsuńW życiu wiele rzeczy okazuje się być przydatnym, o ile nauczymy się z nich korzystać. ;) Przerobienie pudełka wyszło mu baaardzo na dobre. A dbałość o detale rozumiem - sama tak mam. :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńUbawiło mnie to stężenie perfekcjonizmu w charakterze. :))) Rozumiem Cię, bo też cierpiałam na tę przypadłość, ale musiałam się z niej wyleczyć, co mi na dobre wyszło. Czasem jeszcze się odzywa, ale umiem odpuszczać.
OdpowiedzUsuńPrace robisz śliczne, widać, że dopracowane i starannie wykończone, więc nie wykańczaj siebie, tylko rób swoje dalej Justynko! :))
Pozdrowionka serdeczne
Bardzo fajne pudełka. Paseczki to taka wisienka na torcie :) Miło tu u Ciebie :) Dziękuję za wizytę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU mnie norma stężenia też jest przekroczona i przez kilka ładnych lat uczę się odpuszczać.Teraz jest ok!Już tak nie szaleję.Ale było ciężko,oj cięzko:)))
OdpowiedzUsuńA pudełka są śliczne!!!
Pozdrawiam:)